Wszystkie rybki śpią w jeziorze, Tiula la, tiula la la. Moja stara spać nie może, Tiula la tiula la la. W zielonym gaju ptaszki śpiewają, Ptaszki śpiewają pod jaworem. Ten walc, ten walc, ten walc, Co za czar, tyle par. Kółeczko, koszyczek kręci się Mija nocka, mija dzień. Paluma, Paloma, jak słodko melodia ta płynie,
Jeszcze poprzedniego dnia, gdzieś w trasie do Ranua, organizowałam dzień kolejny. Bo w Laponii masę rzeczy ciekawych można zrobić i zobaczyć, tylko trzeba się do tego odpowiednio przygotować, zwłaszcza jeśli chce się wyruszyć nieco dalej niż Wioska świętego Mikołaja, w której jest namiastka wszystkiego - i jak się nie ma za dużo czasu - to jest wystarczająco dobre!My jednak czas mamy, przynajmniej trochę, i zachciało nam się pojechać na pustkowie. Przez zupełny przypadek okazało się, że jedziemy tylko w czwórkę - plus nasi lokalni opiekunowie - Esa i Leonid, cobyśmy się w tym pustkowiu nie skoro świt - czyli 9:30. Najpierw obowiązkowy audyt naszych strojów - i jako że kolejne 3-4 godziny mieliśmy hasać na śniegu, każdy otrzymał zimowy firmowy kombinezon...no prawie każdy, bo Lu. zatrzymała swój - był wystarczająco dobry. A potem ruszyliśmy już prosto na północ. Robiło się coraz bardziej bajkowo, zwłaszcza że po nocnych mgłach ani śladu nie zostało, niebo się rozpogodziło a północne słońce pokazało się nad drzewami. Wyżej nie wzeszło i od razu wyglądało jakby chciało zajść, ale jednak przez dobrą chwilę cieszyło nas swoją w głównej drogi na lokalną, wciąż jeszcze trochę czarną, potem już zatopiliśmy się w zupełnej bieli, wjeżdżając coraz bardziej w głąb lasu coraz bardziej wąskimi ścieżkami, aż dotarliśmy do polany, na której spod śniegu wystawało kilka tradycyjnych fińskich chatek, zwanych kota. Był też tradycyjny namiot Saamów, lavvo. Był też nasz środek transportu - sanie. Tylko zamiast reniferów mieliśmy zupełnie nowoczesny skuter śnieżny!Zaopatrzeni w kaski wsiedliśmy w sanie wyłożone skórami reniferów, zamknęliśmy przyłbice...i ruszyliśmy na arktyczny rollercoaster. Podskakiwaliśmy, wytrzęsło nas, zmroziło policzki i przypadkowo wystające paluszki, zwłaszcza te próbujące zrobić jakieś zdjęcia…W końcu przystanek - fińskim sposobem ognisko pojawiło się w kilka minut. Ogrzaliśmy się przy ogniu wysłuchując opowieści o Saamach, fińskich podatkach czy odpowiedzi na gnębiace nas pytanie dlaczego Finlandia na całym świecie zaczyna się od "Fin" a Finowie sami o swoim kraju mówią Suomi? Co jedno ma wspólnego z drugim? bagno - choć ponoć to jedna z teorii - na ziemiach fińskich było i wciąż jest - wiele bagien i mokradeł, o ile oczywiście nie zamarzły...Suomi to zlepek słów "suo" - bagno i "maa" - kraj...czyli bagienny kraj. Angielskie "fen" to też rodzaj bagniska...inna teoria mówi, że podczas gdy rdzenni bywalcy myślą o sobie jako o mieszkańcach baginsk, to w szwedzkim "fin" oznacza wspaniały...a w końcu Finlandia jest obecnie najszczęśliwszym krajem na świecie...więc kto wie?Ale ale, nie przyjechaliśmy w takie piękne okoliczności przyrody by gadać przy ognisku - co oczywiście swój urok miało, ale by łowić ryby. Spod lodu. I o ile Leonid zabawiał nas opowieściami, to Esa był specem od łowienia pod lodem. W sumie to jedna z ulubionych rozrywek Finów (o czym też opowiedział nam Leonid), więc musieliśmy się na tylne miejsce na skuterze i ruszyliśmy na środek dwa trzy i pojawiło się w lodzie kilka przerębli. Dostaliśmy mini wędki, czerwone robaki, stołeczek z wiaderka...i zaczęliśmy wabić ryby. Panowie pokazali nam jak oczyszczać przerębel z zamarzającej wody, jak ruszać przynętą, żeby zainteresować ryby...ale cóż. Nie łowiliśmy do końca zgodnie z fińską tradycją - nie było zapitki, nie było ryb. Mój robak zamarzł, podobnie jak tych kilka, które Lo. przypadkowo wyrzucił z pojemnika. Wszystkie rybki spokojnie pod tym lodem spały. Nie pomogło wabienie ani płoszenie tupotem stóp - bo przecież tam przed nami nie było nikogo. I w okolicy w promieniu przynajmniej 7 kilometrów, bo tyle wynosił obszar posiadłości na których byliśmy - też nikogo nie było. A kto nie lubi robić śladów na dziewiczym śniegu, no kto? Dla najmłodszych to wkrótce okazało się dużo bardziej atrakcyjne niż siedzenie z patykiem w lodzie Jak już zamarzły nam palce u rąk i nóg a twarz przeszła zabieg kriogeniczny, założyliśmy przyłbice i ruszyliśmy z powrotem 7-kilometrową trasą przez śnieżną krainę. Tym razem i Lo. i Lu. dostali miejsca w pierwszej klasie na skuterze, a my w saniach zostaliśmy z widokami...a te po prostu niezapomniane. Nic dziwnego, że św. Mikołaj właśnie na Północy znalazł swój bajkowy dom - takie okoliczności przyrody są po prostu chatce czekało na nas ognisko, na ruszcie - kiełbaski, potem jeszcze dodatkowo degustacja lokalnych przysmaków - ser z mleka renifera, kiełbasa z renifera, wędzony łosoś z pobliskiego strumienia, lokalny ciemny chleb i solone masło...a do tego ciepły truskawkowy sok. I kolejne opowieści i lokalnych wilkach i najlepszych na świecie "jagodach chmurkach" (cloudberry) czyli niedostępnymi poza rejonami arktycznymi malinami moroszkami (bądź malinami nordyckimi). Takie cuda…Kiedy wróciliśmy do Rovaniemi jeszcze było jasno więc postanowiliśmy nadrobić obowiązkowy punkt, który pominęliśmy pierwszego dnia i odwiedziliśmy znów Wioskę...a w niej Pocztę świętego tłumu niemałego udało nam się dopełnić wygasającej tradycji..i wysłaliśmy kartki skrupulatnie wybrane i poddane rodzinnemu głosowaniu kartki będą testować, jak sprawnie ta sławna poczta działa…aaaa, i faktycznie są tam przegródki na korespondencję z różnych stron świata. Co prawda jeden z Elfów musiał nam pomóc odszukać przegródki z listami z Polski, no ale nie dokształciliśmy się wystarczająco i nie wiedzieliśmy, że Polska po fińsku to Puola. Ale teraz wiemy Potem jeszcze odwiedziliśmy zagrodę elfów, pokarmiliśmy skaczące po śniegu króliki, owce i renifery, pozjeżdżaliśmy z elfiej górki na pazurki, ogrzaliśmy się przy ognisku..i jeszcze przed ostatnim dzwonkiem udało nam się wdrapać do oficjalnego sklepu Mikołaja z łakociami Jeszcze spacer po wiosce i z zadartymi w górę głowami zastanawialiśmy się, jakie są szanse na zorzę...no i doszliśmy do wniosku że raczej niewielkie, bo oprócz światełek zawieszonych na drzewach nie migotały żadne gwiazdy co było oczywistym znakiem tego, że niebo znów zasnuło się chmurami…Nic to. Jutro dla odmiany pojedziemy popluskać się w morzu!Wszystkie rybki śpią w jeziorze Ciu ra la ciu ra lala Tylko jedna spać nie może Ciu ra la ciu ra lala Fragment tekstu: PIJ, BRACIE, PIJ - WSZYSTKIE RYBKI - piosenka ludowa seq. Anders Bakke/Henryk Lubomir Sędzicki Pij, pij, pij bracie, pij Na starość torba i kij Pij, pij, pij bracie, pij Na starość torba i kij Wczoraj grałem w
Najlepsze piosenki weselne. Znajdziesz tu teksty piosenek disco polo, biesiadnych, tradycyjnych oraz innych. Tylko 3 kroki dzielą cię od stworzenia niepowtarzalnego śpiewnika: - Zaloguj się - Dodaj wybrane piosenki do śpiewnika - Wydrukuj i przekaż gościom na weselu Super zabawa na weselu gwarantowana. Możesz również zamówić gotowy śpiewnik - 8 gotowych wzorów okładek Wyszukaj piosenki Wszystkie rybki śpią w jeziorze - tekst piosenki Wszystkie rybki śpią w jeziorze Ciu ra la ciu ra lala Tylko jedna spać nie może Ciu ra la ciu ra lala A ty stary nie kręć gitary Ciu ra la ciu ra lala Nie zawracaj kontra-mary Ciu ra la ciu ra lala Pytała się pani pewnego doktora, Czy lepiej dać z rana, Czy lepiej z wieczora Dobrze dać z wieczora By się dobrze spało, A rano poprawić, by się pamiętało. Wszystkie rybki śpią w jeziorze... Pobrano z Aniele mój złoty Tańcz walca z ochoty Tańcz walca tak mile Zabawmy się chwilę Tańcz walca wieczorem By dobrze się spało Tańcz walca nad ranem By się pamiętało Wszystkie rybki śpią w jeziorze...Komentarze Podobne piosenki Dlaczego miłość boli Wiem , że mnie kochasz - dobrze wiem ... Czerwone i bure Hej tam za gorecką, hej tam za doliną ożenił się gruby z chudzieńką dziewczyną. ... Sarna żywiecka Hej przez zywiecki pola leci sarna Hej nóskami przebiero boby zarła Jo by tes ta ... Reklama: Wszelkie prawa do tekstów piosenek umieszczonych na stronach portalu przysługują ich autorom. Są one umieszczone w celach edukacyjnych oraz służą wyłącznie do użytku prywatnego. Jeśli autor nie życzy sobie publikacji utworu prosimy o kontakt, a tekst zostanie usunięty.
Wszystkie rybki śpią w jeziorze. Ciu ra la ciu ra la la! tak u nas wygląda biesiada góralska na zbójnickich kuligach w Beskidach! Haj! Rezerwacja
Tekst piosenki: Wszystkie rybki śpią w jeziorze Ciu ra la ciu ra la la Tylko jedna spac nie moze Ciu ra la ciu ra la la A ty stary nie krec gitary Ciu ra la ciu ra la la Nie zawracaj kontramary Ciu ra la ciu ra la la Pytala sie pani pewnego doktora, Czy lepiej dac z_rana, Czy lepiej z_wieczora Dobrze dac z_wieczora By sie dobrze spalo, A rano poprawic, by sie pamietalo. Wszystkie rybki spia w_jeziorze Ciu ra la ciu ra la la Tylko jedna spac nie moze Ciu ra la ciu ra la la A ty stary nie krec gitary Ciu ra la ciu ra la la Nie zawracaj kontramary Ciu ra la ciu ra la la Aniele moj zloty Tancz walca z_ochoty Tancz walca tak mile Zabawmy sie chwile Tancz walca wieczorem By dobrze sie spalo Tancz walca nad ranem By sie pamietalo Wszystkie rybki spia w_jeziorze Ciu ra la ciu ra la la Tylko jedna spac nie moze Ciu ra la ciu ra la la A ty stary nie krec gitary Ciu ra la ciu ra la la Nie zawracaj kontramary Ciu ra la ciu ra la la Pytala sie pani pewnego doktora, Czy lepiej dac z_rana, Czy lepiej z_wieczora Dobrze dac z_wieczora By sie dobrze spalo, A rano poprawic, by sie pamietalo. Wszystkie rybki spia w_jeziorze Ciu ra la ciu ra la la Moja stara spac nie moze Ciu ra la ciu ra la la A ty stary nie krec gitary Ciu ra la ciu ra la la Nie zawracaj kontramary Ciu ra la ciu ra la la Aniele moj zloty Tancz walca z_ochoty Tancz walca tak mile Zabawmy sie chwile Tancz walca wieczorem By dobrze sie spalo Tancz walca nad ranem By sie pamietalo Wszystkie rybki maja cipki Ciu ra la ciu ra la la A karasie po kutasie Ciu ra la ciu ra la la A ty stary nie krec gitary Ciu ra la ciu ra la la Nie zawracaj kontramary Ciu ra la ciu ra la la...
Wszystkie rybki spia w jeziorze (Piosenka popularna) Marianna (Piosenka popularna) Laura i Filon (Piosenka ludowa) Grajek (A.N.) Kasia (Piosenka ludowa) Zagraj mi piekny cyganie (Piosenka popularna) Czerwone jagody (Piosenka ludowa) Hej tam pod lasem (Piosenka popularna) Przybyli ułani (Melodia ludowa) Mała niebieska chusteczka (PiosenkaOpublikowano: 2012-07-22 13:07:21+02:00 Dział: Polityka Polityka opublikowano: 2012-07-22 13:07:21+02:00 fot. PAP/EPA Rozumiem, że cała polska policja zajęta była w tym czasie poważniejszymi sprawami, ale list gończy, to jednak nie chetka pętelka i nie godzi się, aby o kolejnym wytropieniu poszukiwanego przestępcy informował Witold Gadowski Kto dziś kojarzy aferę „Biofermu”? Prawie nikt. Ja jednak mam ją w szczególnej pamięci, pisałem o niej przez wiele tygodni, wraz z moim ówczesnym współpracownikiem z redakcji „Czasu Krakowskiego”...Wojciechem Czuchnowskim. Tropiliśmy międzynarodową grupę przestępców i w rezultacie... stanęliśmy przed sądem oskarżeni w kuriozalnym procesie o naruszenie dóbr osobistych jednego z aferzystów. W 1993 roku upadła krakowska firma „Bioferm,”, typowa piramida finansowa. Jej właściciel Tomasz Wróblewski uciekł za granicę. Zostawił za sobą ponad dwadzieścia tysięcy oszukanych klientów, a w kieszeniach uniósł prawie osiem i pół miliona dolarów. Za Tomaszem Wróblewskim, zięciem, znanego z afery FOZZ, dealera Opla Krzysztofa Komornickiego, rozesłano międzynarodowy list gończy. Ścigała go policja a nawet... Krzysztof Rutkowski, właściwie bez skutku . Jako ciekawostkę można podać fakt, że z Tomaszem Wróblewskim, na początku lat dziewięćdziesiątych, przyjaźnili się prominentni politycy Unii Demokratycznej, urzędnicy państwowi, a w „Biofermie” pracowała żona jednego wysokich oficerów policji, który zakończył swoja karierę na jednym z najwyższych stanowisk w Komendzie Głównej Policji. O Wróblewskim zrobiło się na moment głośno, gdy w 2009 roku „Gazeta Wyborcza” poinformowała, że został ujęty w Chile i tam także próbował rozwinąć kolejna finansową piramidę. Potem okazało się, że Wróblewski wcale nie został zatrzymany i znów przepadł bez wieści. Pewnie nie zawracałbym Państwu głowy takimi ramotami, bo i co to za afera w porównaniu z tymi, których wierzchołki ukazały się w latach późniejszych, gdyby nie pewna, groteskowa, w swojej wymowie, drobnostka. Okazuje się bowiem, ze piłkarska euforia, która towarzyszyła nam w okresie Euro 2012, udzieliła się także ...Tomaszowi Wróblewskiemu. Wróblewski spokojnie oglądał sobie jeden z turniejowych meczów na stadionie we Wrocławiu. Jak donoszą mi złośliwe jaskółki, był tam także widziany w towarzystwie jednego z najbardziej znanych polskich samorządowców. Sportowa pasja pana Tomasza specjalnie by mnie nie dziwiła, gdyby nie fakt, że co najmniej do roku 2013 Tomasz Wróblewski poszukiwany jest listem gończym! (po tej dacie zarzuty wobec byłego szefa „Biofermu” ulegną przedawnieniu). Rozumiem, że cała polska policja zajęta była w tym czasie poważniejszymi sprawami, ale czcigodni Panowie, list gończy, to jednak nie chetka pętelka i nie godzi się, aby o kolejnym (jestem w tym procederze niestety recydywistą) wytropieniu poszukiwanego przestępcy Centralne Biuro Śledcze, Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego, ministra Cichockiego i Bóg wie kogo jeszcze, informował do szpiku kości niesłuszny Witold Gadowski. Spokojnego snu dżentelmeni. Publikacja dostępna na stronie: . 462 432 79 375 341 392 16 343